to, co dobre się nie starzeje, czyli o serialach bez terminu przydatności

Są rzeczy, które nigdy się nie zestarzeją, zawsze pozostaną świeże, aktualne, pełnowartościowe.  Tak jest z otrzymanym w prezencie naręczem świeżych kwiatów  od mężczyzny, śniadaniem podanym do łóżka, czarnym albumem zespołu Metallica, „Mistrzem i Małgorzatą” Bułhakowa, „Impresją, wschodem słońca” Moneta, ale tez sukienką, o której pisałyśmy w poprzednim poście. Uniwersalność rzeczy nie stoi w opozycji do jej atrakcyjności i wyjątkowości, wręcz przeciwnie, właśnie ją potwierdza. Po prostu Indiana Jones dla licznych pozostanie synonimem bohaterstwa, MacGyver nadludzkiego sprytu, a Jack Nicholson szaleństwa (przynajmniej dla mnie).

To, co czytasz, oglądasz, czym się fascynujesz, to nie tylko wynik troski rodziców i ich odpowiedniego ukierunkowania młodej istoty. Zasoby rodzicielskie, a raczej sposoby na to, by skutecznie wpłynąć na młodego człowieka mają jednak swój finisz. W pewnym wieku ten ideał rodzicielskiego geniuszu zaczyna przyćmiewać potrzeba integracji z grupą rówieśniczą. I zdaje mi się pewne, iż od siły charakteru zależy, czy członek „bandy”, zacznie nawet wbrew sobie słuchać hip-hopu, czy będzie kopał słabszych, czy też może podrygiwał z zapałem równym obrzydzeniu w rytm techno sieczki.

W dobie Netflixa, Youtube’a, Vod itp.  każdy dzieciak rozumie, ze jeśli chce ( i ma przyzwolenie) może obejrzeć cały sezon dowolnego serialu, czy film w dowolnym terminie. Niepojęte (ale tylko dla nas staruszków ;-), że jeszcze paręnaście lat temu z niecierpliwością czekaliśmy na kolejne odcinki przygód naszych bohaterów, w szkole omawialiśmy i obstawialiśmy, co wydarzy się w kolejnym i modliliśmy się, aby tata lub mama w tym czasie nie wyznaczyli nam jakiegoś ultraważnego zadania do wykonania.

To, kim jesteśmy to zlepek postaci, które wywarły na nas wpływ w dzieciństwie i we wczesnej młodości. Do najważniejszych należą oczywiście członkowie rodziny: mama, tata, babcia, dziadek.  Dla mnie była to też Ania z Zielonego Wzgórza, Pan Samochodzik, Ally McBeal, Phoebe z „Przyjaciół”.

Subiektywny przegląd najbardziej moim zdaniem wpływowych seriali zobaczcie poniżej. Czy jest wśród nich Wasz ulubiony?

  1. Beverly Hills 90210  – tego serialu nikomu nie trzeba przedstawiać…. To na nim „wychowało” się lub „edukowało” moje pokolenie,w przerwie pomiędzy lekturami  BRAVO i BRAVOgirl . Serial doskonale ilustrował to, czym było życie amerykańskich nastolatków i to, jaka przepaść dzieliła naszą rzeczywistość od pokazanej w serialu. Nie chodzi tu tylko o posiadanie plaży i cudownej pogody przez cały rok. Dla mnie paręnaście lat młodszej jednak takie życie w amerykańskim stylu wydawało się na wyciągnięcie ręki.  Nie muszę tu wspominać, że daleko nam było do realizacji marzeń pt. samochód z okazji 18. urodzin lub wyjazd na wakacje z przyjaciółmi…… Moja ulubiona postać to bez dwóch zdań Brandon Walsh (Jason Priestley). W momencie, kiedy zrozumiałam, że bardziej odpowiada mi brytyjski niż amerykański akcent ;-), a tym samym kultura, serial ten stracił mnie w postaci wielbicielki. Na czym oczywiście zbytnio nie ucierpiał;-)

 

2. Ally McBeal  – oglądając ten serial byłam w pełni przekonana, że moim przeznaczeniem jest noszenie togi adwokata bądź prokuratora. Uwielbiałam śledzić losy szalonej prawniczki, zarówno te zawodowe, jak i prywatne i życiowe. I z rozrzewnieniem wpatrywałam się w jej sercowe rozterki w pracy z byłym chłopakiem Billem, kiedy w tle aksamitnym głosem cudne piosenki wyśpiewywała Vonda Shephard……..

Znalezione obrazy dla zapytania ally mcbeal

3. Jezioro Marzeń – Dawson’s Creek – serial, który z całą pewnością pochłonął mnie emocjonalnie i dosłownie z utęsknieniem czekałam na każdy kolejny odcinek.  Marzyłam o przyjacielu wrażliwym jak Dawson, do którego zawsze można wejść przez okno i się wyżalić się, lub obejrzeć i posłuchać o ważnym w historii kinematografii filmie. Towarzyszenie mieszkańcom miasteczka Capeside stanowiło emocjonalną huśtawkę, podobną do tej, która wówczas kołysała moje hormony. I oczywiście czołówka i piosenka „I don’t want to wait”…….

jezioro

4. Siódme niebo – 7th Heaven – to chyba mój pierwszy serial, który pamiętam. Sielankowe życie  pięknej i uśmiechniętej rodzinki jakby żywcem wyjęte z amerykańskiego snu z doborową obsadą w tle w postaci Jessicy Biel, Davida Gallaghera, Stevena Collinsa. Ojciec pastor wraz z żoną i siódemką dzieci oraz ich perypetie. Zachwyt mej osoby uczęszczającej w czasie emisji tego serialu do szkoły podstawowej wzbudzały osobne pokoje dzieciaków, cudowne drewniane łóżka z narzutami, o których nam się nawet nie śniło, schody prowadzące prosto do kuchni i oczywiście płatki śniadaniowe w kartonowym pudełku z zimnym mlekiem na śniadanie popijane sokiem pomarańczowym oczywiście. Niby banały, ale jakże się chciało zakosztować takiego życia !!!!!!

Znalezione obrazy dla zapytania siódme niebo

5.  Friends – Przyjaciele – ze względu na popularność, którą aktualnie cieszy się ten serial nie trzeba go w moim mniemaniu  nikomu przedstawiać. Kiedy widzę, jak kolejne pokolenia zachwycają się losami szóstki przyjaciół, którzy mieszkają i pracują w Nowym Jorku, nie mam wątpliwości, co do jego kultowości. Serial toczy się w większości na kanapie w knajpie, przy której rozgrywały się genialne dialogi „ Wielkiej Szóstki”, w którym każdy mój rówieśnik miał swoje alter ego, które podświadomie naśladował. Bez wątpienia życie Przyjaciół to było genialne marzenie, które wydawało się możliwe do spełnienia. Dni przepełnione rozmowami, małymi katastrofami, ale doprawione sporą dawką humoru. I cudowne osobowości w postaci Monici, Phoebe, Rachel, Chandlera, Rossa i Joey’a!

przyjaciele

 

Czy na Twojej liście znajdą się podobne tytuły? Który z nich jest Waszym faworytem? Piszcie w komentarzach 😉

 

2 Comments

Dodaj komentarz